Największa w kraju fabryka śmigłowców, dziś własność włoskiej zbrojeniowej grupy Leonardo już od dawna spodziewa się kontraktu na morskie maszyny wyspecjalizowane w zwalczaniu okrętów podwodnych (ZOP).
Od wielu miesięcy, konsekwentnie o potencjale i możliwościach Świdnika przypomina kolegom z rządu miejscowy poseł PiS Artur Soboń, dziś wiceminister w resorcie inwestycji i rozwoju: - PZL Świdnik ma potencjał, by odpowiedzieć na oczekiwania armii - uważa Soboń. Jego zdaniem śmigłowiec AW101 Merlin, oferowany przez lubelską spółkę - produkowany w brytyjskich zakładach Leonardo Helicopters - ma wszystkie atuty by być faworytem w przetargu na śmigłowce morskie. Dodatkowo – odkąd 1 grudnia 2018 z wyścigu o zamówienia MON na 4 nowoczesne maszyny ZOP, wycofał się koncern Airbus Helicoters, tylko świdnickie PZL zostały na placu boju w „morskim" wojskowym postępowaniu.
Przypomnijmy: Airbus dwa miesiące temu rezygnację z polskiego wyścigu uzasadniał następująco: „Zdefiniowane przez polski MON wymagania offsetowe dla tego zakupu przy zakładanej liczbie śmigłowców uniemożliwiły Airbus Helicopters złożenie konkurencyjnej oferty".
Śmigłowce przeciw okrętom
Specjalistycznych, morskich śmigłowców Marynarka Wojenna RP potrzebuje do walki przeciw wrogim okrętom i przybrzeżnego bałtyckiego ratownictwa. A zgodnie z ubiegłorocznymi zapowiedziami MON , miały być kontraktowane ekspresowo w ramach tzw. pilnej potrzeby operacyjnej.
Jeszcze początku lipca 2018 resort obrony kierowany przez Mariusza Błaszczaka wysłał zaproszenia od składania ostatecznych ofert na helikoptery ZOP do WSK PZL-Świdnik (grupa Leonardo) i producenta caracali - Airbus Helicopters. Do zaproszeń zostały dołączone zmodyfikowane techniczne wymagania na wiropłaty w uaktualnionej wersji. Z kręgów Inspektoratu Uzbrojenia i MON dochodziły nieoficjalne informacje, że termin składania finalnych ofert przewidywano na koniec października, potem termin, na wniosek „jednego z uczestników przetargu" przesuwano.